akryl na desce
Na zewnątrz cisza, może nawet zmierzch. Ale w środku — kocioł.
Broda jak zarośnięta mapa myśli, oczy skupione gdzieś daleko, na granicy snu i wspomnienia.
To nie portret. To otwarte drzwi do miejskiego chaosu, w którym rosną sprawy niewypowiedziane.
Wieczór rozmywa kontury, zmiękcza światło, odsłania to, co w ciągu dnia zbyt głośne, by istniało.
Wszystko tu drga: myśl, puls, światło odbite od szklanki lub wspomnienia.
Brodacz nie mówi — ale maluje sobą. A my jesteśmy gośćmi w jego duszy. Choć na chwilę.
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.